Moskiewskie przygody, czyli Transsibu część pierwsza

Każdy ma takie miejsce, do którego chciałby się kiedyś wybrać. Jedni pragną rajskich plaż, inni wysokich gór a ja od zawsze chciałam zobaczyć Moskwę. Wyjazd do Rosji potraktowałam jako spełnienie marzenia, na które czekałam prawie całe moje życie (prawdopodobnie już od momentu nałogowego oglądania “Wilka i Zająca”). Zafascynowana tym krajem i językiem już jako nastolatka zaczytywałam się w rosyjskiej literaturze i chłonęłam ciekawostki historyczne. I pewnie także dzięki temu skończyłam na rusycystyce, co spowodowało, że Moskwa była dla mnie swego rodzaju “świętym graalem”.

P1030084

Do wyjazdu przygotowywałam się już miesiące przed, czytałam reportaże i przewodniki, zagłębiałam się w historię kraju, chciałam wiedzieć jak najwięcej, żeby przekazać Marcinowi informacje i zarazić go moją miłością do największego kraju świata. Post o Moskwie był dla mnie najtrudniejszy do napisania, nie miałam pojęcia od czego zacząć, na czym skupić się bardziej a co zupełnie pominąć. Każda chwila spędzona w tym mieście była dla mnie tak samo ważna i z ręką na sercu przyznaję, że stolica Rosji mnie nie zawiodła, wszystkie moje wyobrażenia i oczekiwania okazały się być rzeczywistością.

P1030141.JPG

Zacznijmy jednak od początku, czyli od wizy. Spodziewałam się, że aplikacja będzie bardziej skomplikowana, jednak proces był wyjątkowo krótki i w miarę łatwy. Do punktu wizowego przy ambasadzie Federacji Rosyjskiej (w naszym przypadku w Londynie) musieliśmy udać się z kompletem dokumentów: paszport, wniosek ze zdjęciem, bilety lotnicze, rezerwacje hotelowe, potwierdzenie ubezpieczenia a także tzw. tourist voucher, który za dodatkową opłatą wystawił nam hostel. W samej ambasadzie musieliśmy tylko złożyć aplikację i oczywiście za nią zapłacić. Zamiast odbioru osobistego zdecydowaliśmy się na przesyłkę pocztową, co sprawiło, że koszt całej wizy był nieco wyższy. Po pięciu dniach otrzymaliśmy paszporty z upragnioną naklejką.

34308036_2160538387293658_9007974461978181632_n.jpg

Spakowani i żądni wrażeń wsiedliśmy do samolotu do Rygi, gdzie zostaliśmy na jedną noc, żeby kolejnego poranka udać się prosto na Szeremietiewo. Tam kupiliśmy bilety na pociąg łączący lotnisko z dworcem Białoruskim. Podróż trwała niecałą godzinę a bilet kosztował 500 rubli. Tym sposobem znaleźliśmy się w centrum miasta.

Naszą wycieczkę po Moskwie zaczęliśmy w sobotę 5 maja i muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż tak zawziętych przygotowań na Dzień Zwycięstwa, który odbywa się cztery dni później, 9 maja. Mauzoleum Lenina, które bardzo chciałam odwiedzić, było już niedostępne dla zwiedzających, całe szczęście udało nam się jeszcze zobaczyć Sobór Wasyla Błogosławionego i Kreml, bo dzień później i to było już ogrodzone. Rosjanie bardzo poważnie traktują Dzień Zwycięstwa, można śmiało stwierdzić, że jest to największe święto narodowe we współczesnej Rosji. Podczas przygotowań Moskwa wydawała się nieskazitelnie czysta, co zastanawia nas, czy tak jest tam na co dzień, czy może jest to także część obchodów 9 maja.

P1020967.jpg

Zwiedzanie stolicy zaczęliśmy jak standardowi turyści od Placu Czerwonego, okolic Kremla, Soboru Wasyla Błogosławionego, czyli Moskiewskiego “must see”. Zdjęcie przed Soborem także musiało zostać zrobione, jak na turystę przystało: rozwiane włosy i siad skrzyżny, a oto dowód:

P1020998.jpg

Jednak sztandarowe zabytki Moskwy, to tylko wierzchołek góry lodowej podczas jej zwiedzania. Miasto jest swego rodzaju nosicielem dziedzictwa Rosji, tego architektonicznego, artystycznego i muzycznego. Na każdym kroku spotykamy pomniki znanych rosyjskich twórców, wszędzie umieszczane są tablice upamiętniające wielkich Rosjan, natrafiamy także na domy pisarzy i kompozytorów. Po prostu raj dla każdego rusycysty.

P1030352

Co więc warto zobaczyć w Moskwie? Punktem na mapie, który musieliśmy odwiedzić były Patriarsze Prudy, czyli miejsce, które każdy fan Bułhakowa powinien kojarzyć. To właśnie tam zaczęła się akcja “Mistrza i Małgorzaty” (kto czytał, ten wie). Tuż przy wejściu na skwer stoi znak, który przedstawia Wolanda, Korowiowa i Behemota z podpisem “Zabrania się rozmawiać z nieznajomymi”.

dfgxfsd

Ciekawym miejscem, które zdecydowanie polecamy jest Bunkier 42, wybudowany na polecenie Stalina, mający na celu ochronę w przypadku ataku bronią nuklearną, oddany do użytku w 1956 roku. Obecnie w jednej z części schronu mieści się Muzeum Zimnej Wojny dostępne dla turystów, obok jest restauracja, a dwie pozostałe części są zamknięte. Na teren bunkru można wejść jedynie z przewodnikiem, cena biletu to 2200 rubli (dla innostranców).

P1030161.jpg

Bunkier umieszczony jest 18 pięter pod ziemią, otoczony pięcioma metrami betonu oraz metrem ołowiu i stali. Spacer po korytarzach i oglądanie ekspozycji jest bardzo ciekawe, można dowiedzieć się wielu informacji, których nie było w żadnym przewodniku. Jedynym z etapów wycieczki była wizualizacja zrzucenia bomby atomowej, czyli naciśnięcia przysłowiowego czerwonego guzika, do której oczywiście zgłosił się Marcin.

34133892_2160581973955966_7817814250885218304_n (1).jpg

Najlepszym momentem zwiedzania jest jednak sam koniec, jednak tajemnicy nie zdradzę, musicie przekonać się o tym na własnej skórze!

Moskwa jest miejscem, gdzie niemalże na każdym kroku, w każdej części miasta można dostrzec Pałac Kultury i Nauki, a raczej budynki podobne do niego, a jest ich w stolicy Rosji aż siedem. Wybudowane zostały w latach 1947-53, a mieszkańcy Moskwy nazywają je “stalinowskimi wieżowcami” (сталинские высотки).

P1030152.JPG

Mieliśmy okazję także zobaczyć Sobór Chrystusa Zbawiciela, największą świątynię prawosławną na świecie. Historia jej przepełniona jest zwrotami akcji. W 1812 roku car Aleksander I  podpisał zgodę na wybudowanie cerkwi w Moskwie, jako votum dziękczynne za uratowanie kraju przed najazdem napoleońskim. Twórcą projektu był Wittberg, jednak przez nieukończenie prac na czas skazano go na zesłanie. Budowę przejął Konstantin Thon, który zmienił nieco styl soboru, ku uciesze ówczesnego imperatora Mikołaja I. W 1883, czyli po siedemdziesięciu latach udało się wreszcie świątynię poświęcić. Jej świetność nie trwała jednak długo, ponieważ po niecałych pięćdziesięciu latach, w 1931 roku władze komunistyczne zatwierdziły wniosek o jej wyburzeniu, a na jej miejscu, w 1958 roku wybudowano BASEN. W 1994 podjęto decyzję o odbudowaniu soboru, dzięki czemu teraz możemy podziwiać jego wierną kopię.

P1030076.JPG

 

Po obejrzeniu cerkwi udaliśmy się na obrzeża miasta, żeby zobaczyć słynny targ Izmaiłowski. Nie byliśmy do końca pewni czego się spodziewać, opinie o tym miejscu są bardzo różne. Market okazał się połączeniem kiczu z fantazją, co z jakiegoś powodu bardzo nas urzekło. Zrobiliśmy tam mnóstwo zdjęć i nasze pierwsze “souvenirowe” zakupy na terenie Rosji.

 

Czym najlepiej poruszać się po stolicy Rosji, jeżeli nogi odmówią posłuszeństwa? Otóż moskiewskie metro to klasa sama w sobie, pod każdym względem. Przepiękne stacje, czyste, niezatłoczone korytarze, oznakowanie i cena – 55 rubli za przejazd, nieważne czy użyjemy tylko jednej linii, czy przejedziemy miasto od zachodu na wschód.

 

Jest jeszcze jedna rzecz w Moskwie, która mnie wyjątkowo pozytywnie zaskoczyła, a mianowicie jej mieszkańcy. Niesamowicie mili, uprzejmi i zawsze chętni do pomocy. Nie spodziewałam się, że w tak ogromnym mieście, gdzie każdy gdzieś pędzi i zazwyczaj nie ma za wiele czasu na rozmowę, ludzie okażą się tak bezinteresowni i pomocni. Za każdym razem, gdy z mapą w rękach nie do końca wiedzieliśmy, gdzie powinniśmy się udać, tubylcy pytali czego szukamy i wskazywali drogę. Często chcieli wiedzieć, czy nam się w Moskwie podoba, pokazywali nam lokalne restauracje, w których zajadaliśmy się rosyjskimi potrawami, ale to jest temat na osobny post…

One thought on “Moskiewskie przygody, czyli Transsibu część pierwsza

Leave a comment