Jak zaplanować wyjazd do USA?

Zabrałam się nareszcie za relację z naszego wyjazdu do Nowego Jorku. Pomyślałam, że na wstępie warto będzie opisać proces aplikowania o wizę, bo wielu z Was pytało, jak to wszystko wygląda i czy naprawdę jest to trudne i nie do przejścia. Dla nas także wyjazd do Stanów jeszcze kilka miesięcy temu wydawał się wręcz nieosiągalny. Wiza, kilkugodzinny lot za niemałe pieniądze i zupełnie inny świat po drugiej stronie Atlantyku. Czy tak jest naprawdę? Oto kilka spostrzeżeń z naszych przygotowań do wyjazdu.

8df2bbf2-4aa7-4879-ad1d-b30cd70c4c09

Nie taka wiza straszna jak ją malują

Nasza przygoda z wnioskami wizowymi rozpoczęła się dużo wcześniej, przed powstaniem pomysłu na wyjazd do Stanów. Tony dokumentów, przeróżne wymagania przedwyjazdowe wielu krajów, zdjęcia, potwierdzenia pobytu a nawet tymczasowe zameldowanie mieliśmy obcykane jak każdy szanujący się podróżnik. Nie zmienia to oczywiście faktu, że na samą myśl o wypełnianiu aplikacji na stronie ambasady USA trafia mnie szlag. Program jest tak niesamowicie stary, że przy każdej dłuższej przerwie (około 3 minuty) zwyczajnie Cię wylogowywuje i zmusza do zaczęcia wszystkiego od początku. Wyobraźcie sobie teraz naście stron pytających o pracę, miejsca zamieszkania, szkoły, dane rodziców, planowany przyjazd i wszystkie inne rzeczy, których, chcąc nie chcąc, pamiętać nie będziecie i w mgnieniu oka zrozumiecie moją frustrację. Gdy już uda Wam się zatwierdzić ten cholerny wniosek i wnieść opłatę w wysokości 160 dolarów, musicie tylko umówić się na spotkanie w konsulacie. Nasza wizyta w ambasadzie w Londynie trwała około godziny (4 uczestników wyprawy). Urzędnik zadał nam dosłownie trzy pytania: gdzie pracujemy oraz po co i na ile chcemy lecieć do Stanów. Po tygodniu otrzymaliśmy paszporty z wizą wklejoną na 10 lat.

20180831_191736

Bilety

Jak zapewne dobrze wiecie, rezerwacja biletów lotniczych jest dla nas dość czasochłonnym przedsięwzięciem. Ceny biletów mogą się zmieniać nawet kilkanaście razy na dzień, są diametralnie różne w poszczególne dni tygodnia itd. Cierpliwie sprawdzaliśmy portal skyscanner, który pokazywał nam różne linie lotnicze, typy biletów i ceny. Oczywiście typ biletów “light” bez bagażu rejestrowanego, a często także bez jedzenia na pokładzie jest najtańszy, aczkolwiek nie jest to reguła. Koniec końców udało się nam kupić bilety za 317 funtów od osoby, czyli około 1500 zł.

20180831_192219

Kontrola po przylocie

Po wylądowaniu na lotnisku JFK w Nowym Jorku musieliśmy oczywiście przejść kontrolę paszportową. Na szczęście nie trzeba już wypełniać tzw. “landing card”, czyli karty lądowania, wszystko robi się elektronicznie w maszynach, tuż przed kontrolą. Nie obyło się oczywiście bez chwili grozy. Każdy z nas, jak jeden mąż, stanął przy swojej maszynie, zeskanował paszport, uzupełnił wszystkie potrzebne informacje i dał sobie zrobić zdjęcie. Otrzymaliśmy druczki z numerem i rodzaj kolejki, następnie jeden z urzędników wskazał nam drogę. Marcin trafił do zupełnie innej poczekalni, w drugim końcu sali, z wielkim “X” na swoim wydruku. Nie do końca wiedzieliśmy co się dzieje, stwierdzając, że go nie wpuszczą i deportują. Moja kontrola paszportowa była bardzo krótka, pytanie jak długo planuję zostać, pieczątka i “welcome to US”. Potem musieliśmy tylko czekać na Marcina. Ja zaczęłam się już zastanawiać, czy powinnam zostać czy może dać się deportować wraz z mężem, aż tu nagle miła niespodzianka: uśmiechnięty Marcin wchodzi do hali bagażowej. Okazało się, że złowieszczy “X” oznaczał jedynie, że cały proces podawania informacji w maszynie został zrobiony w innym języku niż angielski (w jego przypadku oczywiście był to nasz ojczysty język).

20180901_003130

Czas na wielki świat!

Po odebraniu bagaży i szybkim odświeżeniu się postanowiliśmy od razu ruszyć w miasto (nieważne, że była druga w nocy). Do centrum Nowego Jorku udać się można na wiele sposobów, my wybraliśmy lotniskowy pociąg “JFK Airtrain”, który z terminala IV zabrał nad prosto na Jamaica Station, gdzie mogliśmy wsiąść w linię metra “E” i dojechać chociażby na Times Square. Kosztuje to około 7 dolarów, pociągi jeżdżą bardzo często, nawet w środku nocy.

img_2615-2

49947621_390768911692165_8267104135405371392_n

I tym właśnie sposobem, cali, zdrowi i rządni wrażeń zaczęliśmy naszą amerykańską przygodę. Nie obyło się oczywiście bez nowojorskiej pizzy z lokalnej miejscówki.

Przyznać muszę, z resztą nie tylko ja, ale cała wyjazdowa ekipa (pózniej oficjalnie już nazwana “trupą”) zapewne przyzna mi rację w tej kwestii, że nie jest wcale trudno zorganizować taki wyjazd. Nie wierzcie w bajki na temat złowrogich ludzi w ambasadach i szczegółowego interview. Zazwyczaj jest to całkiem szybki i bezbolesny proces, po którym ogromy kraj, pełen pięknych miejsc stoi przed Wami otworem!

20180901_022134_001

 

 

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s