Nowy Jork jest to podróżnicze marzenie wielu z Was, co w pełni rozumiem i nie mogę się temu w żaden sposób dziwić. Muszę przyznać, że w moim przypadku było jednak zupełnie inaczej. Nowy Jork, jak i w sumie całe Stany Zjednoczone miały gdzieś tam swoje miejsce na mojej liście “must see”, aczkolwiek nie była to napewno pierwsza dziesiątka. Nigdy nie miałam parcia na podróż w tamtą stronę świata (w odróżnieniu od wyprawy do Rosji na przykład). Marcin natomiast zawsze marzył o podróży do Nowego Jorku. Miał baaaardzo długą listę budynków, ulic i atrakcji, które koniecznie chciał zobaczyć. Udało nam się może z połową, więc Wielkie Jabłko musimy jeszcze kiedyś odwiedzić.
Dlaczego tak właściwie Nowy Jork nazywa się “Wielkim Jabłkiem”? Gdy spytacie o to nowojorczyka dowiecie się, że chodzi o słynne jabłko, którym Ewa poczęstowała Adama. Jednak prawdziwa historia mówi zupełnie co innego. W latach 20-tych XIX wieku redaktor New York Times J. J. Fitzgerald usłyszał tę nazwę na jednym z torów wyścigowych i tak przypadła mu do gustu, że nazwał swoją kolumnę w tej właśnie gazecie “Around the Big Apple”. Pisał w niej o wyścigach konnych i nazwa ta stała się najpierw symbolem nowojorskich gonitw, a potem także całego miasta. W 1997 roku Rudolph Giuliani, burmistrz Nowego Jorku, nadał nazwę “The Big Apple Corner”, dla rogu Broadway i 54 Ulicy, bo właśnie tam przez niemalże 30 lat mieszkał redaktor John Fitzgerald.
My zaczęliśmy zwiedzanie Wielkiego Jabłka od przejścia się po kultowym Times Square w środku nocy. Co jest urokiem tego miejsca? Zupełnie nic. Jest to jedyna atrakcja turystyczna na świecie, gdzie oprócz zrobienia sobie zdjęcia “jak z pocztówki” nie uświadczycie niczego ciekawego. I to jest właśnie ciekawe.
Przed wyjazdem do stanów spisaliśmy listę “co musimy zobaczyć” i właśnie nią kierowaliśmy się podczas zwiedzania miasta. Polecam stworzyć sobie taką rozpiskę przed wyjazdem do Nowego Jorku, bo jest to miasto tak ogromne, że nie da się przez kilka dni zobaczyć wszystkiego. My postanowiliśmy kupić bilet na najważniejsze atrakcje (z uwagi na małą ilość czasu). Jest mnóstwo stron, które sprzedają tego typu wejściówki, my skorzystaliśmy z City Pass. Cały bilet kosztował 126 dolarów i zawierał: Empire State Building (2 wejścia: w nocy i w dzień), Muzeum Historii Naturalnej, MET, Top of the Rock, Statuę Wolności, Ellis Island oraz Muzeum 9/11. Plusem jest jeden bilet na wszystko i omijanie kolejek, co zaoszczędziło nam mnóstwo czasu.
Empire State Building to miejsce, które zapamiętamy na długo. Sam budynek i jego wnętrze robi ogromne wrażenie, a na koniec dochodzi jeszcze panorama miasta widziana z 86. piętra! Sama nazwa budynku pochodzi od nieoficjalnej nazwy stanu Nowy Jork: “Empire State”. Jego budowę zaczęto w 1930 roku i trwała ona 58 tygodni. Powstały przy słynnej Fifth Avenue, mierzący 381 metrów wieżowiec ma 103 piętra, w tym jedno podziemne. Waży (!) 360 tysięcy ton. Mało kto wie, że w roku 1945 uderzył w niego samolot bombowy lecący na lotnisko Newark. Przyczyną wypadku była bardzo gęsta mgła, a siła uderzenia była tak wielka, że samolot przebił budynek na wysokości 78. piętra i wypadł z drugiej strony budynku.
Top of the Rock, czyli taras widokowy w Rockefeller Center, to miejsce, gdzie możecie uchwycić panoramę Nowego Jorku wraz z Empire State Building. Położony w centrum Manhattanu kompleks budynków znany przede wszystkim miłośnikom Bożego Narodzenia, z uwagi na choinkę tam umieszczaną a także słynne lodowisko (ale w takim wydaniu jeszcze tego miejsca nie widzieliśmy).
Teraz będzie trochę emocjonalnie. Każdy, kto widział w telewizji relację z wydarzeń z 9 września 2001 roku pamięta jak bardzo to wszystkich dotknęło. Wizyta w muzeum 9/11 przywraca te wspomnienia ze zdwojoną siłą. Dopiero tam poniekąd uświadomiliśmy sobie, że to wszystko było naprawdę, że prawie 3 tysiące ludzi zginęło i jak bardzo wydarzenia te zmieniły świat. Muzeum podzielone jest na 3 wystawy: 11 września, przed zamachem oraz po zamachu. Ważnym miejscem jest pomnik poświęcony ofiarom tragedii, w miejscu fundamentów dawnych twin towers powstały 2 zbiorniki wodne, w których nieustannie przelewa się woda. Symbolizuje to pustkę oraz przemijanie. Warto tam przystanąć na chwilę i zobaczyć to, co jest niewidoczne dla oczu.
W pobliżu Muzeum 9/11 znajduje się port, z którego można dopłynąć na Ellis Island oraz Liberty Island (gdzie znajduje się Statua Wolności). Skupiliśmy się, jak rasowi turyści, na zobaczeniu “zielonej pani z pochodnią”, a tu niespodzianka: zdecydowanie bardziej interesująca okazała się druga wyspa, czyli miejsce gdzie do wyśnionej Ameryki przybywali imigranci z Europy i nie tylko. W latach 1892-1924 na wyspie działało biuro ds. przyjmowania imigrantów, które przyjęło ich około 12 milionów. Po przybyciu na wyspę ludzie byli przesłuchiwani i badani przez lekarzy. Niektórzy musieli tam spędzać tygodnie lub nawet miesiące, przechodząc kwarantannę i ewentualne leczenie. Nie obyło się bez ofiar śmiertelnych, około 3 tys. przybyłych umarło na “wyspie łez”. Wielu imigrantów było oszukiwanych przez “hieny z Ellis Island”: urzędników, osoby sprzedające bilety a nawet fryzjerów. Miejsce warte odwiedzenia, kawał nieopowiedzianej historii, także z polskimi wątkami.
A Statua Wolności? Jak z pocztówki.
Nadszedł czas na chwilę wytchnienia w parku? Przecież możemy sobie pozwolić na krótki spacerek po Central Parku. Otóż nie, moi mili. Nie będzie to spacerek, będzie to WĘDRÓWKA, że aż Was nogi zabolą. O ogromie największego Parku w Nowym Jorku przekonacie się dopiero wtedy, jak po całym dniu zwiedzania miasta będziecie chcieli go przejść. 364 hektary powierzchni, bez przysiadania na ławkach się nie obędzie.
Wiecie co jeszcze wywarło na mnie spore wrażenie? Most Brookliński. Z racji tego, że nocowaliśmy właśnie w Brooklinie mijaliśmy ten zabytek minimum 2 razy dziennie. Jest to jeden z najstarszych (1883r.) mostów wiszących na świecie, a znany jest przede wszystkim z wielu hollywoodzkich produkcji.
Ciężko jest wymienić tylko 10 atrakcji w tak ogromnym i zróżnicowanym mieście. Powiedziałabym, że jest to wręcz niemożliwe. Jednak poniżej wymieniamy te, które najbardziej utkwiły nam w pamięci i warto mieć je na uwadze, gdy ma się niewystarczającą ilość czasu (teraz wiem, że na Nowy Jork potrzeba znacznie więcej jak 7 dni).
Lista 10 atrakcji Nowego Jorku wg “Trupy”
- Empire State Building
- Ellis Island
- Muzeum 9/11
- Central Park
- MET
- Times Square
- Statua Wolności
- Top of the Rocks
- Brooklyn Bridge
- Central Station
Do zobaczenia w Nowym Jorku!